Kiedy wracam pamięcią do czasów szkolnych, nieodłącznym elementem mych wspomnień są regularne wizyty w salonie gier u pana Kazika. Pan Kazik - a czasem jego syn lub małżonka - sprzedawali żądnym wrażeń młodzieńcom żetony, będące przepustką do emocji jakie dawały automaty. Nie była to zwykła, przyjezdna buda na kółkach, skąd wylatywał papierosowy dym. Pan Kazik dbał o porządek w swoim lokalu, a awanturująca się młodociana klientela częstowana była soczystą wiązanką i kopniakiem w zadek, oraz tymczasowym wejściowym banem (I mi się tu dziś gnoju nie pokazuj!).
Skąd taki a nie inny wstęp? Albowiem dziś na tapecie gra, która pozwoliła powrócić naszym wspomnieniom. Button Mashers - czyli automatowe mordobicie bez prądu.
A, A, B, B, prawo, dół, góra i mamy kombo!