|
Wydawnictwo Black Monk
|
2018
ROK WYDANIA
|
Ruszyłbym na smoka... | ZŁOŻONOŚĆ | ✱✳✳✳✳ |
I Would Fight the Dragon... (ang. edycja) | WYKONANIE | ✱✱✱✳✳ |
GRA KARCIANA, GRA IMPREZOWA | KLIMAT | ✱✱✱✱✳ |
LICZBA GRACZY: 3-8 | INTERAKCJA | ✱✱✱✱✱ |
CZAS GRY: 30-45 min. | LOSOWOŚĆ | ✱✱✱✳✳ |
WIEK: 13+ | REGRYWALNOŚĆ | ✱✱✱✱✳ |
DESIGNER: Talon Coleman | SKALOWALNOŚĆ | ✱✱✱✱✳ |
INNE GRY AUTORA: Dragonfire | ||
MECHANIKA/ROZGRYWKA: STORYTELLING BLEF ZBIERANIE ZESTAWÓW KART ZARZĄDZANIE RĘKĄ TYLKO JEDEN GRACZ PRZEGRYWA |
OCENA |
W TELEGRAFICZNYM SKRÓCIE Zmodyfikowana gra w popularnego "Cygana" w otoczce fantasy, bazująca na storytellingu i blefie. Zagrywaj karty, blefując iż nie posiadasz odpowiedniego rodzaju karty sprzętu pozwalającego wyruszyć na śmierć (to jest na smoka!), wymyślając przy tym zabawne wymówki w klimacie fantasy. Przeciwnicy sprawdzają lub nie. |
CIEKAW(k)OSTKA Autorem gry jest Talon Coleman, który do spółki z dziewięcioma innymi designerami, stworzył również bardzo dobrze przyjętą strategię Dragonfire, będącą reimplementacją gry Shadowrun: Crossfire. |
Ruszyłbym na smoka... to szybka i pełna humoru karcianka bazująca na mechanice znanej z popularnej gry w "Cygana". Tutaj jednak przenosimy się do fantastycznej krainy, która została zaatakowana przez paskudne smoczysko. Król prędko zebrał kwiat rycerstwa - czyli nas! - i nakazał smoka ubić. Jednak podstarzałym i leniwym rycerzom nieśpieszno jest wyruszyć do boju w którym niechybnie zostaną potraktowani ogniem i pazurami. Tutaj do akcji wkraczamy my, starając się wymigać od obowiązku i wymyślając przeróżne, wyssane z palca historie, mające na celu usprawiedliwić nas przed wyprawą do smoczej jamy. Jednocześnie pomagamy innym rycerzom skompletować sprzęt, niezbędny do wyruszenia na smoka.
ZASADY
Karty podzielone są na 5 rodzajów symbolizujących elementy ekwipunku rycerskiego: zbroję, hełm, tarczę, broń, no i oczywiście rumaka. Gracze otrzymują na rękę po 4 losowe karty ze stosu, który przed partią zostaje odpowiednio przygotowany aby ograniczyć liczbę każdego rodzaju ekwipunku. W swojej turze kładziemy wybraną przez nas kartę na stół mówiąc np. "Ruszyłbym na smoka, ale niestety moja zbroja jest w naprawie u kowala", przekazując następnie zasłoniętą kartę przed kolejną osobę. Rzecz jasna możemy blefować i położoną kartą może być właśnie zbroja jak i dowolny inny rodzaj sprzętu. Osoba przed którą wylądowała karta (w ten sposób zbierany stosik karty zwiemy Sakwą) może nas sprawdzić, lub dołożyć kolejną kartę od siebie, a karty przekazać dalej. Jeśli osoba posądzona o oszustwo zostanie przyłapana (w Sakwie jest przedmiot o który twierdzi że go nie ma) bierze kartę i kładzie odkrytą przed siebie. Jeśli w ten sposób którykolwiek z graczy zbierze komplet ekwipunku, przegrywa grę. Jeśli z kolei osoba sprawdzająca popełni pomyłkę, osoba sprawdzana przekazuje jej dowolną kartę z Sakwy, lub ze swojej ręki. Po dowolnym odsłonięciu gracze dobierają karty a rozgrywka toczy się aż jeden z graczy zbierze komplet sprzętu. To jemu przyjdzie wyruszyć na wyprawę przeciwko smoku (innymi słowy - przegrywa).
WRAŻENIA Z ROZGRYWKI
Bez wątpienia Ruszyłbym na smoka... najlepiej sprawuje się jeśli gracze zdecydują się choć na szczątkowy storytelling i zabawę w wymyślanie przeróżnych historii i łgarstw mających uniemożliwić im skompletowanie ekwipunku (podobnie jak ma to miejsce w grze Gloom). Z tego też powodu, jak i dzięki możliwości gry aż w 8 osób, gra najlepiej sprawdza się jako imprezówka, którą można włożyć naprędce do kieszeni. Bardzo szybki setup i krótka instrukcja pozwolą nam ruszyć do zabawy niemal z marszu. Ogrywanie ograniczające się do zdawkowego podawania brakującego sprzętu sporo traci na klimacie, przypominając znaną chyba wszystkim popularną grę w "Cygana", odzianą jednak w szaty fantasy. Króluje blef i interakcja, na których to gra bazuje. Cieszy możliwość stosunkowo bezproblemowej gry w plenerze, jako że karty trzymamy na ręce i potrzebujemy niewiele miejsca na rozkładanie posiadanego sprzętu i Sakwę. Dobra wiadomość dla tych, którzy nie lubią gier w których króluje rywalizacja - tutaj przegrywa jedna osoba, która jako pierwsza zbierze komplet sprzętu, co pozwala cieszyć się zwycięstwem większej liczbie graczy (idealna gra na rozstrzygnięcie kto pozmywa/kto leci do sklepu). Regrywalność spora, a z racji krótkiego czasu rozgrywki zapewne nie skończycie na jednej partii, natomiast aby się bawić potrzebujemy minimum 3 osoby, aczkolwiek polecałbym zasiadać do gry co najmniej we czworo, dla większego funu.
PRZEMYŚLENIA
Ruszyłbym na smoka...
mocno traci bez snucia historii i jest wówczas zaledwie średniakiem.
Przyjemnym, ze sprawną rozgrywką, ale jednak średniakiem, co ma odbicie w
ocenie końcowej. Aby rozgrywka nie okazała się porażką potrzebujemy odpowiednich osób, które "wyciągną" z gry wszystko co ma do zaoferowania. Chodzi głównie o narrację i wymyślanie absurdalnych wymówek mających nas uchronić przed wyprawą na smoka. U nas panowała zasada, iż osoby z wiarygodną/śmieszną wymówką nie byli zbyt często sprawdzani. Oczywiście nie jest to regułą, ale znacznie uatrakcyjnia zabawę i skłania graczy do storytellingowego podejścia.
DLA KOGO
Na imprezę!
Dla początkujących
Dla wielbicieli smoków
LINKI WIDEOINSTRUKCJA WYDAWNICTWA BLACK MONK STRONA GRY NA BOARDGAMEGEEK |
PLUSY
Świetna gra ze storytellingiem
Pudełeczko zmieści się w kieszeni
Bardzo szybki setup
Spora interakcja między graczami
Zabawne ilustracje w klimacie fantasy
MINUSY
Bez storytellingu średniak
Czarne obwódki kart podatne na zarysowania
Dla niektórych to tylko wariant gry w "Cygana"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz